Marcin Koryszewski
Dysleksja od zawsze była tematem budzącym skrajne emocje. Przez jednych uważana za poważną przeszkodę w nauce, przez innych bagatelizowana i uznawana za objaw lenistwa i braku chęci do nauki. Krótko mówiąc, dysleksja to problemy w nauce czytania i pisania dające objawy już we wczesnych latach życia. To zaburzenie zostało u mnie zdiagnozowane gdy miałem około 8 lat. Na tle klasy moje postępy w nauce czytania i pisania były wyraźnie wolniejsze i sprawiały mi znaczne kłopoty. Przy czytaniu tekstu zacinałem się przy dłuższych wyrazach, miałem również problemy ze słowami składającymi się z szeregu podobnych znaków, jak l, ł, i ,j lub d, b, p, g. Przy czytaniu dłuższych tekstów często miałem wrażenie, że litery na kartce się rozmazują i tracą kontrast, co nie miało nic wspólnego z moim wzrokiem. Jeżeli chodzi o pisanie, największą trudność, podobnie jak przy czytaniu, sprawiało mi pisanie podobnych znaków, często łapałem się na tym, że nieświadomie podmieniałem litery w wyrazie i zamiast słowa “deska” wychodziło mi “beska”. Ortografia również od zawsze przysparzała mi trudności, pomimo uczenia się na bieżąco wszystkich zasad, wciąż robiłem błędy. Dopiero po zastanowieniu się byłem w stanie je znaleźć i poprawić. Do dzisiaj dźwięk “ą” i “om” są dla mnie problematyczne. Jednak po zdiagnozowaniu u mnie dysleksji, dodatkowych zajęciach i własnej pracy nad sobą nie jest to dla mnie przeszkodą ani na studiach ani w pracy lektora języka angielskiego.
Niestety, nie obeszło się bez niemiłych akcentów. Jako przykład mogę podać zachowanie mojej wychowawczyni i również nauczycielki od języka polskiego w klasach 1-3, która problemy w nauce składała na karb mojego lenistwa. Niemiłe komentarze pod moim adresem zaowocowały niechęcią do przedmiotu i stresem przed każdą lekcją, które wspominam do dziś. Po skierowaniu do poradni i zdiagnozowaniu mnie z ta przypadłością, zacząłem uczęszczać na pozalekcyjne zajęcia. Te regularne spotkania składały się z różnych ćwiczeń, często w formie zabawy, które miały na celu poprawienie wiedzy i umiejętności językowych oraz polepszenie pamięci. Poza dodatkowymi zajęciami, również w domu ćwiczyłem gramatykę i ortografie pod czujnym okiem rodziców. Miało to formę pracy ze specjalnym kompendium gramatyki języka polskiego dla młodszych klas. Jako że jestem wzrokowcem i kinestetykiem (najskuteczniej uczę się przez przepisywanie przyswajanego materiału), prowadzenie indywidualnego zeszytu z regułami ortografii i gramatyki znacznie wpływało na moją wiedzę. Mimo tego, nastawienie nauczycielki nie zmieniło się, możliwe, że powodem była jej niewiara i kwestionowanie zjawiska dysleksji i fakt, że wciąż miałem trudności ze znalezieniem moich błędów podczas pisania. Na szczęście, w późniejszych klasach wraz ze zmianą nauczycielek i ich podejścia do mnie, zmniejszył się mój stres związany z zajęciami języka polskiego.
W gimnazjum i liceum nie miałem większych problemów z nauką związanych z tą dolegliwością. Podejrzewam, że było to związane ze zmianą nastawienia wobec dysleksji oraz większą wiedzą na jej temat i sposobów, jak sobie z nią radzić. Uczniowie tacy jak ja otrzymywali więcej czasu na sprawdzianach i przy pisaniu prac, co pozwala na dokładne przejrzenie tekstu i zastanowienie się nad możliwymi błędami i poprawienie ich. Te dodatkowe 15 minut dla dyslektyka może być kluczowe dla pozytywnej oceny. Po ukończeniu szkoły, wraz z wyborem kierunku opartego głownie na pisaniu i czytaniu, dysleksja ponownie stała się aspektem przez który proces edukacji wymagał ode mnie trochę więcej niż od innych. Po zdaniu matury, najlepszy wynik uzyskałem z języka angielskiego, wcześniejsze plany kontynuowania nauki na kierunku czysto matematycznym porzuciłem na rzecz przedmiotu, który zawsze była dla mnie łatwy i przyjemny w nauce. Od podstawówki przejawiałem zapał do tego języka; nie przechwalając się, również na tle klasy wypadałem najlepiej z ocenami z tego przedmiotu. Oferta Centrum Kształcenia Nauczycieli Języka Angielskiego i Edukacji w Europie wydała mi się od razu atrakcyjna. Przy wybieraniu tego kierunku nawet nie przeszło mi przez myśl, że dysleksja może być jakąkolwiek przeszkodą dla mnie, choć domyślam się, że perspektywa nauczyciela jakiegokolwiek przedmiotu z dysleksją może wciąż dla niektórych wydawać się złym wyborem osoby przekazującej wiedze. Moja pewność siebie w języku angielskim pozwoliła mi zapomnieć o dysleksji, jednak miewałem momenty, w których powracał lęk przed pisaniem lub czytaniem przy całej grupie. Pierwsze kroki na studiach były dla mnie same w sobie nie lada stresem. Nowa atmosfera pracy, nowi ludzie, nowe, zdecydowanie wyższe, wymagania. Po kilku pierwszych tygodniach zgłosiłem się do zastępcy kierownika wydziału z zapytaniem co zrobić z kwestią mojej dysleksji w perspektywie dalszej nauki na tym kierunku. Ku mojemu zaskoczeniu, otrzymałem bardzo konkretne informacje na temat tego gdzie mam się udać po zaświadczenie o dysleksji honorowane przez wydział. Ponadto, zostało mi przypomniane, że samo zaświadczenie to nie wszystko i wiele zależy od wkładu mojej pracy. Jako przyszły lektor nie mogę pozwolić sobie na sytuacje w klasie, podczas której zapisuje na tablicy wyrazy z błędami. Po otrzymaniu adresu odpowiedniej jednostki na kampusie Uniwersytetu i zebraniu zaświadczeń z ubiegłych lat dotyczących mojej diagnozy udałem się we wskazane miejsce. Po przedstawieniu mojej sytuacji zostałem poinformowany o pomocy jaka może mi zostać zapewniona. Na początku pracownicy upewnili się, czy jestem świadom, że nie jest to kwestia taryfy ulgowej zwalniającej mnie z nauki. Po kilku minutach rozmowy dowiedziałem się, że zostanie wystawione odpowiednie zaświadczenie, które ma trafić do dziekanatu mojego wydziału. w moim interesie było upewnienie się, że lektorzy zostaną poinformowani przeze mnie o moim problemie, co gwarantowało mi dłuższy czas podczas zaliczeń pisemnych, które na tym kierunku były częste. Duży komfort psychiczny dał mi fakt, iż żaden z lektorów nie robił z tego problemu i nie spotkałem się z negatywnym nastawieniem wobec mojej przypadłości. Nie zmienia to faktu, że były momenty na zajęciach podczas których wracał stres, zwłaszcza związany z czytaniem tekstu na głos przy całej sali osób. Najbardziej w pamięć zapadła mi sytuacja gdy zostałem poproszony o przeczytanie fragmentu utworu “Paradise Lost” Johna Hamiltona. Na początku denerwowałem się, jednak po zauważeniu, że żaden ze studentów nie zwraca na mnie zbytnio uwagi, nie ocenia mnie ani nie krytykuje, poczułem się pewniej. Kolejnym pozytywnym elementem studiów były zajęcia z pedagogiki, na których uczyliśmy się o dysleksji i uczeniu dzieci z tą dolegliwością. Pani doktor prowadząca poświęciła dość znaczną część zajęć na przybliżeniu studentom tego zagadnienia, nie tylko uświadamiając, jakie są jej powody, ale również jak można sobie z nią radzić i pomagać uczniom. Po tamtych wykładach zdecydowanie ucieszyłem się, że w dzisiejszych czasach kładzie się taki nacisk na uświadomienie przyszłych nauczycieli o zjawisku dysleksji, co może spowodować zmianę ich nastawienia wobec dzieci z problemami w nauce i pomoże uniknąć stresu przez jaki ja musiałem przejść.
Kolejna moja wizyta w Biurze ds. Osób Niepełnosprawnych miała miejsce przed pierwszym egzaminem praktycznym na zakończenie pierwszego roku studiów. Czterogodzinny test miał na celu sprawdzenie umiejętności czytania, pisania i słuchania oraz znajdywania błędów w tekście. Poszedłem tam aby dowiedzieć się, jakie zasady mnie obejmują na takim egzaminie. w tym przypadku została mi zaoferowana pomoc w postaci możliwości korzystania ze słownika fonetycznego języka angielskiego, który zawiera jedynie informacje o pisowni i wymowie danego słowa i dla dyslektyka jest dużym ułatwieniem i rzeczą zapewniającą komfort psychiczny podczas pisania takiego egzaminu.
Kończąc studia licencjackie byłem zobowiązany do napisania egzaminu również z języka niemieckiego na poziomie biegłości językowej wyższej, niezbędnego do otrzymania uprawnień nauczycielskich. w tym przypadku też musiałem wybrać się do Biura i zaoferowaną pomocą były dodatkowe minuty dające mi możliwość dokładnego sprawdzenia tego, co napisałem. Ten fakt również był nie lada komfortem przy pisaniu egzaminu, którego elementem jest dłuższa wypowiedź pisemna.
Niedługo mija drugi rok mojej pracy jako lektor języka angielskiego. Dysleksja jedynie na początkowych etapach mojej kariery dawała mi się we znaki, jednak nie były to problemy związane z moją przypadłością, a raczej pozostałości stresu z wczesnych lat szkolnych. Cały czas zdarza mi się, że po napisaniu słowa na tablicy i kontynuowaniu lekcji patrzę na nie ponownie i widzę, że popełniłem błąd. Na początku była to dla mnie sytuacja wstydliwa, jednak z czasem nabrałem do tego dystansu i nauczyłem zapobiegać tego typu problemom. Przed lekcją sprawdzam i powtarzam słówka które ewentualnie mogą się pojawić i zawsze mam ze sobą słownik na wypadek niespodziewanych pytań ze strony uczniów. Ponadto zamiast stresować się moim błędem i gubić wątek lekcji, po prostu przepraszam uczniów i poprawiam błąd. Są to prawdopodobnie jedyne problemy, które występują w moim przypadku. Jednakże istnieją również plusy mojego doświadczenia z dysleksją. Często zwracam uwagę na błędy moich uczniów i staram się sprawdzać, czy są one powodowane niewiedzą czy może również dysleksją. Zawsze wtedy rozmawiam z rodzicami i ewentualnie sugeruję, gdzie można się udać aby to sprawdzić.
Na moim przykładzie mogę powiedzieć, że złe podejście nauczyciela do ucznia pozostawia trwałe ślady w jego psychice na długie lata po skończeniu szkoły, dlatego tak ważna jest świadomość istniejącego problemu i odpowiednie zachowanie. Nie zmienia to faktu, że bez pomocy osób z zewnątrz, które znają się na problemie i mają doświadczenie w tej kwestii, będzie nam ciężej. Nie powinniśmy się zrażać, ważne jest aby rozpoznać ta przypadłość i nauczyć się sobie z nią radzić już od wczesnych lat, co wyrównuje szanse w późniejszym życiu. Zaczynając edukacje akademicką istotne jest dowiedzenie się, gdzie taką pomoc otrzymać. Skierowanie się do Biura ds. Osób Niepełnosprawnych może nam zaoszczędzić wiele niepotrzebnego stresu. Zdecydowanie musimy pamiętać aby dbać o swoje sprawy i odpowiednio wcześnie uzyskać pomoc przy przedmiotach, które mogą sprawić nam problem , nie należy takich spraw odkładać na ostatnią chwilę i upewnić się, że wykładowca jest świadomy naszego problemu.. Ważne jest żeby przed każdym większym egzaminem również uzyskać odpowiednią pomoc, czy to dodatkowego czas czy na przykład słownika. Po wielu latach zmagania się z dysleksją, zarówno jako uczeń jak i nauczyciel, dochodzę do wniosku, że na każdym etapie nauki nie jest to problem nie do pokonania. Przede wszystkim liczy się stosunek osoby do tej dolegliwości, nie można jej uznawać za wymówkę dla naszych błędów, ale za powód do cięższej pracy nad samym sobą.